Kiedy pod koniec kwietnia premier Wielkiej Brytanii Theresa May ogłosiła przedterminowe wybory parlamentarne nikt nie przewidywał, że torysi stracą samodzielną większość w Izbie Gmin. Sondaże, które wpłynęły na decyzję konserwatystów, dawały im nadzieję na zwiększenie liczby mandatów i całkowite zdeprecjonowanie Partii Pracy oraz innych mniejszych ugrupowań.
Wybory te, zważywszy na okoliczności, były nie tylko wyborem reprezentantów do Izby Gmin. W głównej mierze były one plebiscytem, który miał dać legitymację konserwatystom do prowadzenia rozmów w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Wzrost poparcia byłby tożsamy z akceptacją dotychczasowej polityki i przyzwoleniem na tzw. „twardy Brexit”. Co trzeba stwierdzić jednoznacznie to fakt, że takiej legitymacji torysi nie otrzymali. Ponadto stracili samodzielną większość w izbie gmin, a w takiej sytuacji będą musieli stworzyć rząd koalicyjny lub mniejszościowy.
Niewykluczone są także kolejne wybory. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Sondaże, których nigdy nie należy odczytywać dosłownie, pokazują jednak istotne tendencje wśród wyborców. Przedstawiają się one tak, że od prawie dwóch miesięcy poparcie rośnie laburzystom. Gdyby doszło do kolejnych wyborów, torysi mogliby stracić jeszcze więcej mandatów, a zważywszy na ich mniejszy potencjał koalicyjny, utracić zdolność do stworzenia rządu.
Koalicje, choć nie zdarzają się często w ramach systemu większościowego, nie są wcale żadną nowością. W 2010 do zawarcia porozumienia z Liberalnymi Demokratami zmuszony został David Cameron. Z pewnością nie była to dla niego komfortowa sytuacja, dlatego w kampanii przed następnymi wyborami w 2015 roku, obiecał m.in. referendum w sprawie przyszłości Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, odbierając głosy innym ugrupowaniom eurosceptycznym.
Najbliższe tygodnie odpowiedzą nam na pytania w którą stronę zmierza polityka na Wyspach Brytyjskich. Najważniejszą sprawą dla konserwatystów w tym momencie jest utworzenie stabilnego rządu. Nie będzie to jednak takie proste. Laburzyści, optymistycznie nastawieni do przyszłości, będą jeszcze mocniej atakować taki gabinet oraz jego każde posunięcie. Plan Theresy May, który miał ugruntować pozycję konserwatystów na brytyjskiej scenie politycznej całkowicie się nie powiódł, a co więcej może doprowadzić on w konsekwencji do zwycięstwa Partii Pracy w następnych wyborach.